W stosunku do GTI małemu Oplowi mocy trochę brakowało. Oba samochody ważyły w okolicach 900 kg (Opel 920 - 970 w zależności od wyposażenia). Ale Opel zastosował mały trik. Mianowicie postawił na pięciobiegową skrzynię biegów (w GTI skrzynia miała 4 biegi). Tak więc niedostatki mocy zostały zrekompensowane. Opel nigdy się nie chwalił przyspieszeniem tego auta, ale do setki samochód zbierał się w przyzwoite jak na owe czasy 12 sekund (czego nie zmierzył Opel, to zmierzyli inni). Prędkość maksymalna to 170 km/h. Moc silnika to 90 KM. Więc inżynierowie Opla odrobili pracę domową. Samochód prowadził się pewnie. Jego zawieszenie było dość twarde. Na tyle twarde, że na wybojach opuszczał się suwak ogrzewania kabiny (góra - ciepło, dół - zimno). W zimie bardzo szybko w kabinie robiło się lodowato. Czy wspominałem coś o braku klimy? Nie była potrzebna, bo auto chłodziło się za pomocą sił natury i samo dbało o to, by w nim za ciepło nie było.
Silnik. Tu Opel zawiódł na całej długości. Samochód miał notoryczne kłopoty z wałkiem rozrządu i z całym rozrządem. Wałek nie był dostatecznie utwardzony, wskutek czego wycierał się po 60 000 km. Dźwigienki zaworowe wskutek słabego smarowania wałka kończyły się po 40 000 km. Silnik miał hydrauliczną kompensację luzów zaworowych. Dźwigienki, o dziwo, przy odrobinie wprawy i sprytu można było wymienić bez demontowania wałka rozrządu. Wystarczyło zdjąć dekiel silnika. Opel stopniowo poprawiał te silniki, jednak do końca produkcji nie grzeszyły one trwałością. W utrzymaniu odpowiedniego ciśnienia smarowania pomagał wskaźnik na desce. A to smarowanie było dobre powyżej 3000 obrotów na minutę, a to oznaczało, że... Jednak gdy silnik pracował dobrze, dawał sporo frajdy z jazdy. Przez zasilanie gaźnikowe dość spontanicznie reagował na wciśnięcie gazu. No i konieczność jego kręcenia powyżej 3000 obrotów to była sama rozkosz. Silnik brzmiał, i to jak!. Swoją drogą ciekawe zjawisko - by oszczędzić silnik, trzeba było go troszkę piłować. To lubię! (Na zdjęciu silnik 1,6 w Asconie SR, bo w Kadetcie go znaleźć to cud!)
Samo prowadzenie auta było naprawdę wyśmienite. Opel trzymał się drogi jak zaklęty. Wiele współczesnych samochodów może mu pozazdrościć trakcji. Zakręty to był żywioł tego samochodu. Głównie przez to, że samochód został już fabrycznie mocno utwardzony i obniżony. Spora w tym zasługa także dość szerokiego jak na owe czasy ogumienia. Ten samochód miał opony o szerokości 185, podczas gdy inne Kadetty zadowalały się oponami 155. Tak więc tu wielkie ukłony dla inżynierów z Rüsselsheim. Tylko te fotele. Twarde i diabelnie niewygodne. Po 400 km miałeś zdrętwiałe nogi i potworny ból pleców. Siedziało się niewygodnie nisko i niewiele widziało, bo nie było możliwości podniesienia fotela. I to była największa wada tego Opla.
Nadwozie, jak każdego Opla z tamtych lat, kochała ruda. Rdzewiało dosłownie wszystko. Ale najbardziej cierpiał pas tylny i zakola. To była zmora tych Opli. Dlatego do dziś pozostało ich niewiele.
A dziś? Dziś Opla można kupić (choć pojawiają się niezmiernie rzadko) za całkiem sporą kasę. Przyzwoicie utrzymany egzemplarz po kapitalnym remoncie to koszt około 7500 euro. I taniej nie będzie.
Czy Kadett SR był konkurencją dla Golfa GTI? Raczej nie, ustępował Golfowi w osiągach. Za to mógł go nieźle nastraszyć. No i przez większy bagażnik, niższą krawędź załadunku i więcej miejsca wewnątrz, Kadett był zwyczajnie bardziej wszechstronnym autem. Na Golfa GTI Opel przygotował prawdziwą odpowiedź dopiero w roku 1983, wypuszczając Kadetta GT-E. Z tym że było już za późno na ten model, bo rok później Opel wypuścił całkowicie nową bryłę Kadetta - model E, a w roku 1985 pojawił się GSI...
Skąd tyle wiem o tym nieco zapomnianym i mało popularnym samochodzie? Poniżej dwie wyjątkowe fotki Kadetta 1,6 SR rocznik 1983 zrobione w roku 1991 w Szwajcarii. Mojego Kadetta. Po przywiezieniu do Polski i przerejestrowaniu go biały Opel służył dzielnie przez 4 lata.
Niestety nie zachowały się żadne inne fotografie z tego okresu. Mój samochód z bajerów miał szyberdach i spryskiwacze świateł. I nie wspomnę, ile przygód razem przeszliśmy. W tym wymianę dźwigienki popychacza na parkingu przy autostradzie w Niemczech, z udziałem osłupiałych Niemców z ADAC - że jednak można, i to bez odwiezienia do warsztatu...
Komentarze