Konkurencja poczuła się jakby jej ktoś dał w pysk. I to dość mocno, bo pierwszy z letargu otrząsnął się lokalny konkurent z Detroit, czyli GM. Ale zrobił to dopiero w roku 1966, gdy Mustangi sprzedawało się na miliony.
Chevrolet posiadał model Nova, z którym wiązał pewne nadzieje, ale okazało się, że się zwyczajnie nie przyjął, bo niczym szczególnym się nie wyróżniał. Zupełnie jak Falcon u Forda. Wzięto więc z Novy płytę podłogową i trochę innych gratów, upakowano w niej wszystkie silniki z palety GM (brzmi znajomo?) i stworzono szałowe nadwozie. I tak powstał Camaro. We francuskim slangu Camaro znaczy przyjaciel. I nazwa była adekwatna, bo... Amerykanie go pokochali.
Jednak prawdziwym hitem okazała się usportowiona wersja, nazwana SS (Super Sport). Chevrolet zakrył światła atrapą, dodał pasek trzmiela (na życzenie pasy sportowe jak w Mustangu) i wpakował tam legendarne już silniki Big Block. Takie połączenie było spektakularne. W auto wielkości Mustanga wpakowano silnik 6,5 litra i to nie w limitowanej serii, jak Boss u Forda, tylko w normalnej, seryjnie produkowanej. Moc silnika to 375 KM, moment obrotowy 563 Nm i sprint do setki w 6 sekund. Brzmi nieźle jak na 1968 rok, nieprawdaż? Camaro SS miał też mniejszy silnik 5,7 litra o mocy 299 KM, ale nie będę go opisywał, bo nie powoduje takiego "łał" jak ten większy.
I trochę danych odnośnie pierwszej serii
Długość: 4691 mm
Szerokość: 1842 mm
Wysokość: 1306 mm
Silniki: od 3,8 R6 o mocy 140 KM do 7,0 V8 o mocy 431 KM.
Jednak najdłużej otrząsał się kolejny koncern z USA. Był nim Chrysler, mający główną siedzibę w... nie zgadniecie gdzie. Tak, w Detroit. Projektowanie Pony zajęło mu 6 lat i dopiero w roku 1970 światło ujrzały Dodge Challenger i jego bliźniak Plymouth Barracuda (który dopiero od tej generacji stał się pony - wcześniej określano go jako samochód klasy średniej - podobnie jak Dodge Dart). Chrysler upierał się, że nie chciał wypuścić auta niedoskonałego i chciał, by ich samochód był idealny. I miał asa w rękawie. A w zasadzie to dwa. Pierwszym z nich była nowoczesna płyta podłogowa E-platform, opracowana z myślą o tych autach, a drugim była magiczna nazwa HEMI, która moparomaniaków przyciągała jak magnes. Ponadto zaprojektowali wloty zimnego powietrza na masce - które ponoć działały o wiele lepiej, niż umieszczone konwencjonalnie za atrapą.
W roku 1971 samochód zagrał główną rolę w filmie "Znikający punkt" (foto na górze) i tym samym stał się samochodem kultowym. Samochód mknie przez pustynię, a na końcu rozwala się na buldożerach (tak naprawdę rozwalają tam Camaro, bo Challengera im było szkoda, pomimo że 10 innych zepsuli podczas kręcenia filmu). Pierwsza generacja rządziła w latach 1970-1974. W każdym roku modelowym wprowadzano zmiany, jednak jak dla mnie rocznik 1970 jest najpiękniejszy. Samochód prowadził się najlepiej na tle konkurencji z USA (co przy miernie prowadzącej się konkurencji zbyt wielkim wyczynem nie było), choć na tle aut z Europy prowadził się mizernie. Jednym słowem - samochód skręcał lepiej, bo miał precyzyjniejszy niż konkurencja z USA układ kierowniczy i ciut lepsze zawieszenie. Miał też najmocniejsze silniki. I miał wersję specjalną R/T, która miała opcjonalnie spojler na klapie bagażnika i winylowy dach (standardowy w wersji R/T SE). Seryjnie w wersji R/T był malowany pasek trzmiela z tyłu na końcu bagażnika albo pas inwazyjny z boku i maska (zamiennie można było dostać takie lub takie malowanie). Jednak wśród fanów najcenniejszą odmianą było 426 HEMI z 7-litrowym silnikiem o mocy 425 KM i momencie obrotowym 664 Nm. Nie był to największy pojemnościowo silnik (był nim 440, czyli 7,2 litra), ale był to najmocniejszy silnik w ówczesnej palecie Chryslera. Sprint do setki zajmował samochodowi 5,4 sekundy, a prędkość maksymalna to 215 km/h. A wszystko to w samochodzie, który miał hamulce bębnowe z tyłu. Ale Amerykanie nie byliby sobą, jakby czegoś ekstra nie wymyślili. Podumali i oto wyszło im, że silnik ten nie był przykładem niezawodności, dlatego samochody z HEMI sprzedawane były fabrycznie bez gwarancji. Więc sprzedali ich niewiele i dlatego dziś to tak rzadki i poszukiwany model. Ceny za egzemplarz w dobrym stanie zaczynają się od 150 000 dolarów. Ot, taki smaczek - jak porażkę przekuć w sukces.
Kolejne lata nie oszczędziły Challengerowi zawirowań. Druga generacja to nie był Challenger, tylko Mitsubishi Galant Lambda i ta generacja była dostępna w latach 1978-1983, by powrócić triumfalnie w roku 2008 jako prawdziwy Challenger i ponownie podbić serca Amerykanów.
Jeszcze trochę danych o Challengerze pierwszej generacji
Długość: 4860 mm
Szerokość: 1930 mm
Wysokość: 1290 mm
Silniki - 3,2 L R6 o mocy 145 KM do 7,2 litra V8 o mocy 390 KM i najmocniejszy 7,0 litra HEMI o mocy 425 KM.
Cała trójka jest produkowana do dziś. Mustang w sposób ciągły, a Camaro i Challenger z przerwami. Współczesne wersje samochodów przedstawia pierwsze zdjęcie.
Oprócz tej trójki były produkowane inne pony, ale już nie były tak kochane jak te trzy. Do pony należały także: AMC Javelin SST, Mercury Cougar, Pontiac Firebird pierwszej generacji, który potem stał się samochodem sportowym oraz wspomniany Plymouth Barracuda (wraz z wersją topową nazwaną HEMI 'Cuda).
Pomocą odnośnie mocy, przyspieszeń i momentów służyła mi jak zawsze ta strona:
http://www.automobile-catalog.com
Wiem, ze temat potraktowałem dość pobieżnie, ale naprawdę nie chciałem zanudzać historiami samochodów, a tylko je przedstawić. Zainteresowani odnajdą sobie dokładne informacje o każdym z tych samochodów.
Kopiowanie tylko z podaniem źródła.
Komentarze